sobota, 3 stycznia 2015

1. She's back

      – Nie mogę ci na to pozwolić! 
      – Oh, nie! Nie możesz mi tego zabronić, bo nie masz nade mną żadnej władzy! – wrzeszczałam w stronę Keiry. Ona jedynie zmierzyła mnie wzrokiem i wzięła głęboki wdech.
      – Dobrze, skoro uważasz, że dasz sobie radę, proszę, leć. Tylko potem nie płacz, że miałam rację! – syknęła i wyszła z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
      Przewróciłam oczami. Keira nie zawsze musi mieć rację, prawda?
      Tym razem się uda, wiem to. Tym razem nie stracę kontroli...
***
      – Czujesz to, Scott? Świat wolny od demonów, problemów i ostrych narzędzi! – Stiles wciągnął powietrze z uśmiechem. – Wolność, stary. Wolność.
      Scott parsknął śmiechem, podciągając plecak na ramieniu.
      – Tak, czuję tę wolność – oznajmił, lecz kąciki jego ust nie uniosły się. W pamięci wciąż miał Allison i to, jak dzielnie poległa w walce. Chociaż minęło już tyle czasu, chociaż tyle się zmieniło, on nadal pamiętał.
      – Nie będziesz miał mi za złe, jeśli pójdę poszukać Malii? – odezwał się ponownie jego przyjaciel.
      – Jasne, że nie. Chociaż z tą wolnością to nie zapominaj o tych wszystkich, którzy mają dostęp do Puli Śmierci...
      – To nie ja jestem na liście, stary – Stiles usiłował brzmieć na rozluźnionego, choć żarty na ten temat nigdy nie były śmieszne.
      – Masz dziś wyjątkowo dobry humor, co?
      Stiles wyszczerzył zęby.
      – Aż tak to widać? Widzę Malię. Widzimy się później – poklepał go po ramieniu i podbiegł do dziewczyny.
      Scott popatrzył chwilę w ślad za nim, po czym ruszył w stronę wejścia do szkoły. Wielkimi krokami zbliżały się bardzo ważne egzaminy i nauczyciele pędzili z materiałem, a Scott i jego przyjaciele prócz nauki mieli przecież problemy czysto egzystencjalne – nie dać się zabić za parę milionów.
      W drodze do klasy wpadł na Kirę i upewniwszy się, że od zeszłej nocy wszystko z nią w porządku udał się na lekcje. Usiłował się skupić i naprawdę zależało mu na tym, ale czuł się odpowiedzialny za całą ekipę, choć do jego stada należał jedynie Liam. Był autorytetem, Alfą, musiał ich strzec i obronić przed każdym niebezpieczeństwem. Choć teraz jego zadaniem było zmierzyć się z matematyką.
***
      Środek wyjątkowo pogodnego dnia to nie jest pora na całą drużynę ciężko rannych nastolatków, dlatego Melissa McCall od razu zaczęła coś podejrzewać. Po opatrzeniu kilkudziesięciu ran szarpanych napisała szybkiego SMSa do syna z pytaniem czy nikt nadnaturalny nie pojawił się ostatnio w zasięgu jego obserwacji, jednak ten zaprzeczył. Napiła się jeszcze kawy, po czym ruszyła do jednego z wolnych gabinetów by odbyć umówione wcześniej spotkanie z kandydatką na praktykantkę. 
      Po wejściu do pomieszczenia uśmiechem powitała ją wysoka blondynka o spokojnych błękitnych oczach. Cała rozmowa przebiegła bardzo szybko i konkretnie, a zaledwie po dwóch pytaniach Melissa była skłonna dać jej każdą pracę o jaką poprosi. W ten sposób Katherine Ballsow dołączyła do zastępu lekarzy, który nieświadomie pomaga rannym po atakach nadnaturalnych istot.
      Gdyby tylko ktoś miał więcej oleju w głowie, od razu dostrzegłby, że Katherine ma niezdrowo duże zęby, a na ubraniach drobne plamy krwi.
***
      Zbliżała się pora treningu lacrosse. Gracze gromadzili się powoli w szatni i tam również zmierzali Stiles i Scott rozmawiając o przyziemnych i przyjemnych rzeczach, póki nie podbiegł do nich Mason – przyjaciel Liama.
      – Widzieliście tę nową? Wszyscy się za nią oglądają – oznajmił im na powitanie.
      – Jaką nową? – zainteresował się Scott. Ktoś nowy z powodzeniem nigdy nie oznaczał niczego dobrego.
      – Taka niewysoka, czarnowłosa... – Mason próbował sobie przypomnieć więcej szczegółów, drapiąc się po głowie. – Mówią, że już tu chodziła, ale wyjechała. Ah, i wszyscy zachwycają się jej wyglądem – przewrócił oczami. – Oczywiście dziewczyny są zazdrosne jak tylko mogą być.
      – Chodziła tu? – Scott próbował sobie przypomnieć jakąś dziewczęcą twarz, ale za nic nie potrafił. – Stiles, pamiętasz kogoś?
      Stilinski pokręcił głową.
      – To ona – Mason wskazał na dziewczynę, która właśnie ich minęła. 
      Od tyłu niewiele można było określić, prócz tego, że miała czarne włosy i zgrabne nogi w niebieskich dżinsach. Usłyszawszy, że mówią o niej odwróciła się i uśmiechnęła lekko.
      I wtedy Stiles gwałtownie wciągnął powietrze, wytrzeszczył oczy i zamarł.
      Ona, gdy dostrzegła jego spojrzenie przestała się uśmiechać, a jej wzrok był co najmniej przerażony. Szybko odeszła.
      – Zoey... – uleciało z ust chłopaka niczym ostatnie tchnienie.
      Opanowawszy się spojrzał na Scotta, czy on przypadkiem również jej nie kojarzy. Scott natomiast miał maślany wzrok, który powoli stawał się zamyślonym.
      – Pamiętasz ją? – spytał przyjaciela Stilinski.
      – Szczerze? Nie. Ale ewidentnie przeszła przemianę. Pamiętasz Ericę przed przemianą w wilkołaka i po? Tu jest coś takiego...
      – I powiedział ci to ten twój nieomylny szósty zmysł, Alfo? – mruknął Stiles, bo nie chciało mu się wierzyć, że Zoey, mała, niewidzialna przez wszystkich osóbka mogłaby być potężną bestią.
      – I tak okaże się prędzej czy później z kim mamy do czynienia – stwierdził Scott i ruszył do szatni. Stiles stał jeszcze chwilę i obejrzał się za siebie, choć nie spodziewał się tam zobaczyć Zoey. I miał rację. Westchnął, potrząsnął głową i ruszył w ślad za przyjacielem.
***
      Zoey oparła się o ścianę oddychając ciężko. Przecież to miało być inaczej... Choć z drugiej strony, czego się spodziewała? Że on zginie? Miała taką nadzieję? 
      Potrząsnęła gwałtownie głową. Nigdy w życiu.
      Wzięła jeszcze kilka głębokich wdechów i ruszyła na lekcje.
***
      Scott był w dobrym humorze. Spokojnie przemierzał ulice Beacon Hills zmierzając do swego miejsca pracy. Pula Śmierci Pulą Śmierci do pracy chodzić trzeba, a tego dnia wszystko minęło mu tak przyjemnie, że nie chciał psuć sobie humoru myślami o tym, co to mogło się stać. Ledwo przestąpił próg kliniki weterynaryjnej, już poczuł coś niepokojącego. Nie był to dźwięk czy zapach, po prostu miał przeczucie, że coś jest nie tak.
      – Szefie? – zawołał w ciszę.
      – Tutaj, Scott – dobiegł go głos z sali zabiegowej. Nieco się uspokoił i ruszył w stronę pomieszczenia.
      Zatrzymał się w pół kroku, gdy dostrzegł, co leży na stole zabiegowym. Deaton smutnym wzrokiem obrzucił swojego podwładnego i westchnął. Scott nie śmiał podejść bliżej do ociekającej krwią, bliżej nieokreślonej rzeczy, która śmierdziała i wyglądała jak mięso.
      – Znalazłem biedaka dziś rano. W tej uliczce za rogiem – wyjaśnił weterynarz. – Wygląda na to, że kolejny potwór panoszy się po Beacon Hills.
      – Kolejny? – wymsknęło się Scottowi. Jego świetny humor automatycznie wyparował.
      Deaton pokiwał głową.
      – Będzie ich więcej i więcej, bo przecież Nemeton ich przyzywa. Siła tego drzewa jest ogromna. Niedługo nie poradzimy sobie z napływem istot nadnaturalnych – pokręcił głową z dezaprobatą.
      Scott po prostu się gapił. Jeszcze więcej istot, jeszcze więcej trupów, jeszcze więcej walki, strachu o przyjaciół...
***
      Szeryf Stilinski, jak co wieczór siedział w swoim biurze w domu i po raz kolejny czytał raporty. Lubił to, podobnie jak jego syn, z czego nie był specjalnie zadowolony. Nie chciał, by Stiles pakował się w kłopoty, zwłaszcza takie z mordercami, a już zwłaszcza w takie z nadnaturalnymi mordercami, ale co poradzić... 
      Chciał napić się kolejnej kawy, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Zmarszczył brwi, prawdopodobnie to Stiles znów zapomniał kluczy. Ruszył do holu, a gdy dotarł do drzwi bez zastanowienia otworzył je.
      Ale a drzwiami nie stał Stiles.
      Pierwsze, co dostrzegł, to duże brązowe oczy i majaczące w nich przerażenie. Zaraz potem zarys szczęki charakterystyczny dla jego rodziny, brązowe włosy z miedzianym połyskiem i szczupłą, choć wysoką sylwetkę, aktualnie skuloną i przemoczoną.
      – Wujku? – odezwała się dziewczyna, po czym straciła przytomność i runęła prosto w ramiona szeryfa.
      Dopiero teraz zauważył on, że na jej ubraniu jest krew. Mnóstwo krwi.

5 komentarzy:

  1. wow...
    pierwszy rozdział jest całkiem przyjemny. Dziwnie mi się czyta ff, ale jakoś mi to nie przeszkadza :)
    Hm... Będzie cóś o krewnych Stilesa :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no, no. Bardzo fajnie mi się czyta. Po pierwsze: JEST STILES!!!!! Jeeeeeej! JEEEEJ, JEJ!
    Poza tym jest trochę krwawo, a to zawsze mile widziane ;)
    Lecę czytać dalej.
    K

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam zacząć czytać szybciej te ff, ale wyszło, jak wyszło. Uwielbiam dosłownie wszystko, co jest związane z Teen Wolf. Po przeczytaniu 1 odcinka mogę śmiało stwierdzić, że zagoszczę tu na dłużej. Bardzo mi się spodobało ;) no nic, czas się wziąć na 2 odcinek, jej! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww, dziękuję! Niezmiernie miło mi, że Ci się podoba :) Jakby w późniejszych rozdziałach były jakieś nieścisłości, proszę, powiedz mi. Przy tylu bohaterach trochę się gubię.

      Usuń
  4. Miałam zacząć czytać szybciej te ff, ale wyszło, jak wyszło. Uwielbiam dosłownie wszystko, co jest związane z Teen Wolf. Po przeczytaniu 1 odcinka mogę śmiało stwierdzić, że zagoszczę tu na dłużej. Bardzo mi się spodobało ;) no nic, czas się wziąć na 2 odcinek, jej! :)

    OdpowiedzUsuń