– Nie
mogę ci na to pozwolić!
– Oh,
nie! Nie możesz mi tego zabronić, bo nie masz nade mną żadnej
władzy! – wrzeszczałam w stronę Keiry. Ona jedynie zmierzyła
mnie wzrokiem i wzięła głęboki wdech.
– Dobrze,
skoro uważasz, że dasz sobie radę, proszę, leć. Tylko potem nie
płacz, że miałam rację! – syknęła i wyszła z pomieszczenia
trzaskając drzwiami.
Przewróciłam
oczami. Keira nie zawsze musi mieć rację, prawda?
Tym
razem się uda, wiem to. Tym razem nie stracę kontroli...
***
– Czujesz
to, Scott? Świat wolny od demonów, problemów i ostrych narzędzi!
– Stiles wciągnął powietrze z uśmiechem. – Wolność, stary.
Wolność.
Scott
parsknął śmiechem, podciągając plecak na ramieniu.
– Tak,
czuję tę wolność – oznajmił, lecz kąciki jego ust nie uniosły
się. W pamięci wciąż miał Allison i to, jak dzielnie poległa w
walce. Chociaż minęło już tyle czasu, chociaż tyle się
zmieniło, on nadal pamiętał.
– Nie
będziesz miał mi za złe, jeśli pójdę poszukać Malii? –
odezwał się ponownie jego przyjaciel.
– Jasne,
że nie. Chociaż z tą wolnością to nie zapominaj o tych
wszystkich, którzy mają dostęp do Puli Śmierci...
– To
nie ja jestem na liście, stary – Stiles usiłował brzmieć na
rozluźnionego, choć żarty na ten temat nigdy nie były śmieszne.
– Masz
dziś wyjątkowo dobry humor, co?
Stiles
wyszczerzył zęby.
– Aż
tak to widać? Widzę Malię. Widzimy się później – poklepał go
po ramieniu i podbiegł do dziewczyny.
Scott
popatrzył chwilę w ślad za nim, po czym ruszył w stronę wejścia
do szkoły. Wielkimi krokami zbliżały się bardzo ważne egzaminy i
nauczyciele pędzili z materiałem, a Scott i jego przyjaciele prócz
nauki mieli przecież problemy czysto egzystencjalne – nie dać się
zabić za parę milionów.
W
drodze do klasy wpadł na Kirę i upewniwszy się, że od zeszłej
nocy wszystko z nią w porządku udał się na lekcje. Usiłował się
skupić i naprawdę zależało mu na tym, ale czuł się
odpowiedzialny za całą ekipę, choć do jego stada należał
jedynie Liam. Był autorytetem, Alfą, musiał ich strzec i obronić
przed każdym niebezpieczeństwem. Choć teraz jego zadaniem było
zmierzyć się z matematyką.
***
Środek
wyjątkowo pogodnego dnia to nie jest pora na całą drużynę ciężko
rannych nastolatków, dlatego Melissa McCall od razu zaczęła coś
podejrzewać. Po opatrzeniu kilkudziesięciu ran szarpanych napisała
szybkiego SMSa do syna z pytaniem czy nikt nadnaturalny nie pojawił
się ostatnio w zasięgu jego obserwacji, jednak ten zaprzeczył.
Napiła się jeszcze kawy, po czym ruszyła do jednego z wolnych
gabinetów by odbyć umówione wcześniej spotkanie z kandydatką na
praktykantkę.
Po
wejściu do pomieszczenia uśmiechem powitała ją wysoka blondynka o
spokojnych błękitnych oczach. Cała rozmowa przebiegła bardzo
szybko i konkretnie, a zaledwie po dwóch pytaniach Melissa była
skłonna dać jej każdą pracę o jaką poprosi. W ten sposób
Katherine Ballsow dołączyła do zastępu lekarzy, który
nieświadomie pomaga rannym po atakach nadnaturalnych istot.
Gdyby
tylko ktoś miał więcej oleju w głowie, od razu dostrzegłby, że
Katherine ma niezdrowo duże zęby, a na ubraniach drobne plamy krwi.
***
Zbliżała
się pora treningu lacrosse. Gracze gromadzili się powoli w szatni i
tam również zmierzali Stiles i Scott rozmawiając o przyziemnych i
przyjemnych rzeczach, póki nie podbiegł do nich Mason –
przyjaciel Liama.
– Widzieliście
tę nową? Wszyscy się za nią oglądają – oznajmił im na
powitanie.
– Jaką
nową? – zainteresował się Scott. Ktoś nowy z powodzeniem nigdy
nie oznaczał niczego dobrego.
– Taka
niewysoka, czarnowłosa... – Mason próbował sobie przypomnieć
więcej szczegółów, drapiąc się po głowie. – Mówią, że już
tu chodziła, ale wyjechała. Ah, i wszyscy zachwycają się jej
wyglądem – przewrócił oczami. – Oczywiście dziewczyny są
zazdrosne jak tylko mogą być.
– Chodziła
tu? – Scott próbował sobie przypomnieć jakąś dziewczęcą
twarz, ale za nic nie potrafił. – Stiles, pamiętasz kogoś?
Stilinski
pokręcił głową.
– To
ona – Mason wskazał na dziewczynę, która właśnie ich minęła.
Od
tyłu niewiele można było określić, prócz tego, że miała
czarne włosy i zgrabne nogi w niebieskich dżinsach. Usłyszawszy,
że mówią o niej odwróciła się i uśmiechnęła lekko.
I
wtedy Stiles gwałtownie wciągnął powietrze, wytrzeszczył oczy i
zamarł.
Ona,
gdy dostrzegła jego spojrzenie przestała się uśmiechać, a jej
wzrok był co najmniej przerażony. Szybko odeszła.
– Zoey...
– uleciało z ust chłopaka niczym ostatnie tchnienie.
Opanowawszy
się spojrzał na Scotta, czy on przypadkiem również jej nie
kojarzy. Scott natomiast miał maślany wzrok, który powoli stawał
się zamyślonym.
– Pamiętasz
ją? – spytał przyjaciela Stilinski.
– Szczerze?
Nie. Ale ewidentnie przeszła przemianę. Pamiętasz Ericę przed
przemianą w wilkołaka i po? Tu jest coś takiego...
– I
powiedział ci to ten twój nieomylny szósty zmysł, Alfo? –
mruknął Stiles, bo nie chciało mu się wierzyć, że Zoey, mała,
niewidzialna przez wszystkich osóbka mogłaby być potężną
bestią.
– I
tak okaże się prędzej czy później z kim mamy do czynienia –
stwierdził Scott i ruszył do szatni. Stiles stał jeszcze chwilę i
obejrzał się za siebie, choć nie spodziewał się tam zobaczyć
Zoey. I miał rację. Westchnął, potrząsnął głową i ruszył w
ślad za przyjacielem.
***
Zoey
oparła się o ścianę oddychając ciężko. Przecież to miało być
inaczej... Choć z drugiej strony, czego się spodziewała? Że on
zginie? Miała taką nadzieję?
Potrząsnęła
gwałtownie głową. Nigdy w życiu.
Wzięła
jeszcze kilka głębokich wdechów i ruszyła na lekcje.
***
Scott
był w dobrym humorze. Spokojnie przemierzał ulice Beacon Hills
zmierzając do swego miejsca pracy. Pula Śmierci Pulą Śmierci do
pracy chodzić trzeba, a tego dnia wszystko minęło mu tak
przyjemnie, że nie chciał psuć sobie humoru myślami o tym, co to
mogło się stać. Ledwo przestąpił próg kliniki weterynaryjnej,
już poczuł coś niepokojącego. Nie był to dźwięk czy zapach, po
prostu miał przeczucie, że coś jest nie tak.
– Szefie?
– zawołał w ciszę.
– Tutaj,
Scott – dobiegł go głos z sali zabiegowej. Nieco się uspokoił i
ruszył w stronę pomieszczenia.
Zatrzymał
się w pół kroku, gdy dostrzegł, co leży na stole zabiegowym.
Deaton smutnym wzrokiem obrzucił swojego podwładnego i westchnął.
Scott nie śmiał podejść bliżej do ociekającej krwią, bliżej
nieokreślonej rzeczy, która śmierdziała i wyglądała jak mięso.
– Znalazłem
biedaka dziś rano. W tej uliczce za rogiem – wyjaśnił
weterynarz. – Wygląda na to, że kolejny potwór panoszy się po
Beacon Hills.
– Kolejny?
– wymsknęło się Scottowi. Jego świetny humor automatycznie
wyparował.
Deaton
pokiwał głową.
– Będzie
ich więcej i więcej, bo przecież Nemeton ich przyzywa. Siła tego
drzewa jest ogromna. Niedługo nie poradzimy sobie z napływem istot
nadnaturalnych – pokręcił głową z dezaprobatą.
Scott
po prostu się gapił. Jeszcze więcej istot, jeszcze więcej trupów,
jeszcze więcej walki, strachu o przyjaciół...
***
Szeryf
Stilinski, jak co wieczór siedział w swoim biurze w domu i po raz
kolejny czytał raporty. Lubił to, podobnie jak jego syn, z czego
nie był specjalnie zadowolony. Nie chciał, by Stiles pakował się
w kłopoty, zwłaszcza takie z mordercami, a już zwłaszcza w takie
z nadnaturalnymi mordercami, ale co poradzić...
Chciał
napić się kolejnej kawy, gdy usłyszał pukanie do drzwi.
Zmarszczył brwi, prawdopodobnie to Stiles znów zapomniał kluczy.
Ruszył do holu, a gdy dotarł do drzwi bez zastanowienia otworzył
je.
Ale
a drzwiami nie stał Stiles.
Pierwsze,
co dostrzegł, to duże brązowe oczy i majaczące w nich
przerażenie. Zaraz potem zarys szczęki charakterystyczny dla jego
rodziny, brązowe włosy z miedzianym połyskiem i szczupłą, choć
wysoką sylwetkę, aktualnie skuloną i przemoczoną.
– Wujku?
– odezwała się dziewczyna, po czym straciła przytomność i
runęła prosto w ramiona szeryfa.
Dopiero
teraz zauważył on, że na jej ubraniu jest krew. Mnóstwo krwi.
wow...
OdpowiedzUsuńpierwszy rozdział jest całkiem przyjemny. Dziwnie mi się czyta ff, ale jakoś mi to nie przeszkadza :)
Hm... Będzie cóś o krewnych Stilesa :D
No, no, no. Bardzo fajnie mi się czyta. Po pierwsze: JEST STILES!!!!! Jeeeeeej! JEEEEJ, JEJ!
OdpowiedzUsuńPoza tym jest trochę krwawo, a to zawsze mile widziane ;)
Lecę czytać dalej.
K
Miałam zacząć czytać szybciej te ff, ale wyszło, jak wyszło. Uwielbiam dosłownie wszystko, co jest związane z Teen Wolf. Po przeczytaniu 1 odcinka mogę śmiało stwierdzić, że zagoszczę tu na dłużej. Bardzo mi się spodobało ;) no nic, czas się wziąć na 2 odcinek, jej! :)
OdpowiedzUsuńAwww, dziękuję! Niezmiernie miło mi, że Ci się podoba :) Jakby w późniejszych rozdziałach były jakieś nieścisłości, proszę, powiedz mi. Przy tylu bohaterach trochę się gubię.
UsuńMiałam zacząć czytać szybciej te ff, ale wyszło, jak wyszło. Uwielbiam dosłownie wszystko, co jest związane z Teen Wolf. Po przeczytaniu 1 odcinka mogę śmiało stwierdzić, że zagoszczę tu na dłużej. Bardzo mi się spodobało ;) no nic, czas się wziąć na 2 odcinek, jej! :)
OdpowiedzUsuń