Menu

niedziela, 20 września 2015

18. I can everything | part one

Na początek krótka informacja. Bardzo przepraszam za tak długą odległość między czymkolwiek, co tu wstawiłam. Wszystko spowodowane jest moim wyjazdem pod koniec wakacji oraz pierwszymi tygodniami w drugiej klasie liceum z rozszerzoną chemią i biologią. Trochę mnie to przytłoczyło i nie miałam kiedy otworzyć tekstu. Źle mi z tym, że tyle czekacie, więc postanowiłam wstawić to, co mam jeszcze sprzed wyjazdu. Po prostu podzielę ten rozdział na części i być może wszystko pójdzie sprawniej :). Tak więc przepraszam i zapraszam.
***
      Księżyc z łatwością oświetlał jej blade oblicze. Malowało się na nim zadowolenie wymieszane z pewnością siebie. Trzy tygodnie... Tyle Nyx pozwoliła żyć mieszkańcom Beacon Hills w spokoju. Po ostatecznym pokonaniu pasożyta znanego jako sobowtór obserwowała stado Scotta McCalla i grupkę Zoey Dust. Zastanawiała się czy te dwa zespoły zdecydują się na jakieś organizacyjne posunięcie, czy utworzą stado podległe alfie, a jeśli tak, to komu? Smokowi czy wilkołakowi? Fascynowała ją ludzka i nadnaturalna psychika niemal tak bardzo, jak kochała krzywdę. Albo potęgę. A była potężna. Paręset lat temu wchłonęła własną siostrę, dlatego teraz panuje i nad księżycem, i nad mocą swych poddanych. Właśnie, swych. Chciałaby panować nad innymi wilkołakami... Nie, nad wszystkimi innymi istotami, ale tak daleko nie sięgały jej zdolności. Władzę miała jedynie nad tymi, których sama przemieniła, a to już wykraczało poza zdolności przeciętej alfy. Jednak dla Nyx to zawsze było za mało. Miała tysiące lat i nadal pragnęła tego samego, dążyła do tego samego - do potęgi. A aktualnie potęgę mogła dać jej moc Zoey Dust.
      Ktoś w jej polu widzenia poruszył się niespokojnie. Nyx zwróciła czarne spojrzenie na jasnowłosą podwładną imieniem Elsa. Od samego początku jej nie ufała. Była jedną z nielicznych, których sama nie przemieniła. Przyjęła ją pod swoją władzę tylko dlatego, że ta wykazała się lojalnością, mordując własne stado i stado brata. Poza tym białe wilkołaki są niezwykle rzadkie i przykro byłoby stracić tak cenne futro w stadzie.
      Nyx zmrużyła oczy, a Elsa wzdrygnęła się. Inni podwładni stali tak samo nieruchomo jak wcześniej, patrząc pustym wzrokiem na swoją przywódczynię. Wilkołaki gamma, tak ich nazywała. Działały na innych zasadach, niż przeciętne alfy i bety, ponieważ sama ich takimi uczyniła. Dała im więcej mocy, niż mają alfy, ale de facto nie zdobyły jej one. Dlatego ich oczy miały różne barwy, a mimo to były potężne. I całkiem jej podporządkowane. Od dłuższego czasu podejrzewała, że Elsa coś kręci. Nie miała jak tego sprawdzić, więc na razie trzymała ją blisko.
      Wracając do myślami do Zoey, sięgnęła po coś do kieszeni. Stała nad małym ogniskiem, którego nieśmiały płomyk wił się pod jej stopami. Dopiero, gdy wymacała palcami mały woreczek, wyjęła dłoń.
      - Dobrze się spisałeś, Arthurze - mruknęła w stronę jednego ze słabszych wilkołaków. Nawet nie była pewna, który w szeregu to on.
      Otworzyła owy woreczek, skąd wydobyła pukiel czarnych loków. Potrzebowała włosów Zoey Dust do swego planu. Uśmiechnęła się złośliwie. Niby umówiła się z Peterem Halem na dłuższy okres czasu, bowiem Martwy Księżyc nastanie dopiero za jakiś czas, ale z drugiej strony była najgorszą możliwą kreaturą. Dlaczego miałaby dotrzymywać słowa?
      - Co robisz, pani? - odezwała się cicho Elsa, co nie zdziwiło Nyx. Teraz miała niemal pewność, że ta szpieguje. Pytanie, dla kogo? Nikt inny o nic nie pytał. Prócz niej.
      Nyx uśmiechnęła się szerzej. Powie jej, niech dziewczyna myśli, że ma przewagę. Wtedy dowie się dla kogo ta szpieguje.
      - Dziewczyna pozbędzie się wszelkich oporów. Na jakiś czas. Spłoną jak jej włosy. Oczywiście trochę pomogę jej w spełnieniu ukrytych pragnień, ale głównie sama będzie je czyniła - oznajmiła Nyx, uśmiechając się złowieszczo. - W tym czasie będę w transie, dlatego Samanta i Chris będą mnie pilnować. Reszta ma wolną wolę, cieszcie się - zakończyła, machając dłonią.
      Elsa poczuła, że niewidzialne więzy, trzymające ją blisko jej alfy, znikają. Choć i tak była z nią mniej związana niż reszta, to nadal było przyjemne uczucie. Tak smakowała wolność. Blondynka wiedziała jednak, że musi pędzić ostrzec Dereka i Iris o tym, co zacznie robić Zoey. A jako smok jest niemal niepokonana. Zdenerwowana rozejrzała się po innych. Ci budzili się z transu i powoli zaczynali się rozchodzić. Elsa odwróciła się, a ostatnim, co widziała, była Nyx wrzucająca włosy Zoey w ogień. Ten zaczął płonąć na niebiesko.
      Ona może wszystko. Jest niepokonana. To rozsadzało czaszkę blondynki, gdy pędziła w kierunku lokum Hale'a. Dlaczego ot tak nie zabierze mocy Zoey? Zrobiła tak z siostrą. Licząc na wiedzę Dereka albo Deatona, narażała własne życie. Wszystko przez grzechy przeszłości.
***
      Zoey miała wrażenie, że zaczął się nowy rok szkolny. Połowy osób nie kojarzyła, bowiem Nemeton zdawał się zwiększać swoją moc, co skutkowało kolejną falą imigrantów. Klasy pękały w szwach, a każdy mógł być potencjalnym zabójcą. Większości zapachów nawet nie umiała określić, co chwila mijała osoby z drugiego końca świata, o orientalnej urodzie. W dodatku w kręgu jej przyjaciół wiele się zmieniło.
      Najpierw wszyscy się cieszyli, że w końcu się ujawniła. A i jej nie przeszkadzało to już tak bardzo. Zaczęła uważać smoka w sobie za coś dobrego, pożytecznego. Scott bardzo ją wspierał, podobnie jak Stiles, Chloe i nawet Juliette. Potem każdy próbował jakoś nadrobić szkołę, nadszarpnięte kontakty (np. Liam przepraszał Masona miliony razy, a ten nadal się gniewał) albo podszkolić się. Tę ostatnią rzecz dosłownie wszyscy. Przykładowo Iris odkryła zdolności leczące i po cichu pomagała Melissie.
      Po pożarze domu Stiles z tatą zatrzymali się u Scotta, a kuzynka zamieszkała z Derekiem w centrum miasta. Peter i Michael zostali tam, gdzie byli i jakoś nikt za nimi nie tęsknił. Weeks nawet nie pojawiał się w szkole. Każdy czuł gdzieś w kościach, że planują coś złego, ale nie mieli ochoty na kolejne starcie. Zabójstwo Chase'a odeszło w zapomnienie, jedynie Gavin coś czasem zamierał, jakby zbyt dużo myślał. Evelyn dobrze sobie radziła ze swoją mocą i stanowczo wzbraniała się przed jakimikolwiek radami. Ignorując to, Juliette wyjechała, nieoficjalnie szukając jej innej Cogitary. Tak naprawdę czuła, że traci kontrolę, a zgodnie z naturą jej gatunku miała niesamowitą ochotę pochłonąć Liama. Przyznała się do tego, w środku nocy budząc Lydię i wyznając jej, że szczerze się w nim zakochała. Martin jedynie ją przytuliła i życzyła powodzenia, mając nadzieję, że ta kiedyś wróci.
      Atticus dalej dokuczał komu się dało, Stiles coraz częściej odpowiadał mu sarkazmem, na co Chloe przewracała oczami, a Zoey parskała śmiechem. Ich grupy powoli się łączyły w jedno wielkie stado. Do czasu.
      Pewnej nocy, tak mniej więcej trzy tygodnie po starciu z Aclesem, Zoey obudziła się w środku lasu w połowie przemieniona z poszarpanym i podpalonym ubraniem pokrytym krwią. Miała ją też na pazurach i twarzy. Nie pamiętała nic z tego, co robiła, więc przerażona wróciła do domu. W łazience przyłapała ją Keira, która w końcu wróciła z polowania. Wampirzyca niemal zemdlała, gdy zobaczyła swoją podopieczną w zakrwawionej wannie z oczami pełnymi przerażenia i łez.
      - N-nie rozumiem... Nie ma pełni, ani nic... Co się stało?
      Keira pokręciła głową w geście bezradności, po czym rzuciła się do środków czyszczących, by pomóc Zoey. Starały się to robić jak najciszej tak, aby Atty lub Chloe tam nie zawitali. Nie miały pojęcia, co powiedzieć, dlatego ta opcja wydawała się najsensowniejsza. W połowie szorowania zaschniętej krwi z przedramion Keirze zabrzęczał telefon. Wyszła i odebrała.
      - Pilnuj Zoey! - warknął w słuchawkę Derek Hale. Keira fuknęła.
      - Teraz mi to mówisz?
      - A kiedy miałem? Jedna z wilkołaków Nyx to nasz szpieg. Dopiero co przybiegła, mówiąc że Zoey pozbędzie się skrupułów, a Nyx pomoże jej w spełnianiu ukrytych pragnień. Skoro jesteś jej opieką, powinnaś wiedzieć, jak powstrzymać smoka!
      Keira stłumiła przekleństwo.
      - A kto tak powiedział? Opiekuję się nią, bo jej rodzice się ze mną przyjaźnili! Nie byłabym w stanie powstrzymać połowy z jej przyjaciół, co dopiero niej samej! Zresztą dopiero wróciłam z polowania...
      - Te wasze polowania! - warknął z obrzydzeniem. - Nigdy nie lubiłem wampirów, dlatego nie rozumiem, jak Peter mógł cokolwiek...
      - Zamilcz! - wrzasnęła na całą okolicę, za co miała ochotę dać sobie w twarz. Zaraz tu przybiegnie Atticus i wszystkiego się domyśli. - To nigdy nie miało miejsca...
      - Dowód chodzi po ziemi, moja droga! - odparł, po czym westchnął. - Przepraszam. Powinniśmy współpracować przeciw Nyx, a nie... Zoey już coś zrobiła, prawda?
      Keira pokiwała głową, pozwalając by złość uleciała wraz z kilkoma oddechami i wysuniętymi kłami.
      - Właśnie wróciła. Jest cała we krwi. Prawdopodobnie kogoś zabiła. Masz pomysł kogo?
      Druga strona słuchawki zamilkła, po czym westchnęła.
      - Niestety chyba wiem kogo. Muszę odwiedzić wuja. Jeśli to prawda, oni jej nie wybaczą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz