Isaac szedł
spokojnie wzdłuż drogi, choć słońce było już dawno za
horyzontem. Z dłońmi wciśniętymi w kieszenie po prostu
spacerował. Lekki wiatr poruszał leniwie jego jasnymi kosmykami.
Lahey potrzebował powietrza, odpoczynku. Wszyscy głowili się nad
sprawami życia i śmierci, a jego to zwyczajnie przygniotło. Jego
nos łaskotał zapach lasu i spalin, podróż blisko drogi nie była
chyba genialnym pomysłem. Odetchnął głęboko, po czym pogrążył
się w rozmyślaniach.
Po półgodzinie
zmęczył się myśleniem i postanowił pobiegać po lesie. Zerwał
się do biegu, co sprawiło, że przez długi czas czuł się
niezwykle wolny. Biegł w ludzkiej postaci, nie potrzebował w tej
chwili pazurów, ani kłów.
Gdy był jakieś
piętnaście mil od drogi usłyszał szelest dochodzący jakby z
nieba. Nie przejął się tym zbytnio, myśląc o sowach czy czymś
podobnym. Po paru minutach poczuł na twarzy coś miękkiego i
łaskoczącego. Zmarszczył czoło, sięgnął po to dłonią, po
czym ze zdumieniem stwierdził, że to pióra. Małe brązowe piórka.
To jedynie utwierdziło go w przekonaniu, iż ma do czynienia z
nocnym podniebnym łowcą.
Wzruszył
ramionami, kontynuując bieg. Ledwo zdążył się rozluźnić, jak
usłyszał chichot. Dziewczęcy, wysoki śmiech. Teraz już naprawdę
czuł się nieswojo. Zatrzymał się i rozejrzał. Las spowijał
mrok, nawet księżyc nie świecił.
– Szukasz kogoś,
obrzydliwa kreaturo? – Rozległo się za nim.
A potem czuł już
tylko ból, strach i rozrywane części ciała powoli, ostrożnie, by
zadać jak najwięcej cierpienia.
***
Następnego ranka
Zoey jak gdyby nigdy nic wkroczyła do szkoły. Miała wrażenie, że
wszyscy wkoło patrzą na nią, że wiedzą, co się działo
ostatnio. I to nawet nie chodzi o porwanie czy atak tego czegoś w
nocy (swoją drogą, trzeba o to spytać Keirę), ale o rozmowy jej i
Stilesa. Zbliżyła się do niego! Na samą myśl jej serduszko biło
szybciej i czuła się odrobinę bardziej ludzka. Dawno temu, jeszcze
przed przemianą, ucieczką, rozmyślała nad tym, dlaczego właściwie
obdarzyła uczuciem tego niezdarnego i głupkowatego dzieciaka.
Doszła do wniosku, że mimo wszystko był uroczy oraz inteligentny,
to ją chyba pociągało. Zresztą, teraz to już nieistotne.
Poprawiła pasek
plecaka i szła dalej. Czarne loki pozostawiła rozrzucone swobodnie
na ramionach, twarzy nie poprawiała żadnym kosmetykiem. Czuła się
bardzo lekka, zakochana. Właściwie była. Była zakochana.
Uśmiechnęła się na samą myśl.
Przyspieszyła
kroku, gdy na horyzoncie rozpoznała jasną głowę Chloe. Było jej
nieco głupio, że nie odezwała się wcześniej. Wiedziała, że
przyjaciele martwią się o nią, dlatego jej entuzjazm nieco opadł,
gdy już stała obok przyjaciółki, Atticusa oraz towarzyszących im
Liama i Juliette.
– Zoey?! –
Chloe wytrzeszczyła oczy i rzuciła się przyjaciółce na szyję.
Ta objęła ją ze śmiechem, ale po chwili jęknęła, bowiem
blondynka sprzedała jej kuksańca w ramię. – Nigdy więcej tak
nie znikaj! – warknęła, mrużąc oczy. – Inaczej zaszczuję cię
gałązkami Atty'ego!
– Czyli mam się
bać? – upewniła się Dust, zerkając na Atticusa. Ten jedynie
uśmiechnął się i mrugnął do przyjaciółki. Nie mogła oderwać
wzroku od jego soczyście zielonych tęczówek.
– Powinnaś –
odparł, po chwili. – Jak tam wypad na romantyczny weekend ze
Stilesem?
Zoey oblała się
rumieńcem. Kątem oka zauważyła, że Liam przygląda się jej
nieco dziwnie. Czy on...? Nie, nie mogli mu powiedzieć...
Natychmiast obrzuciła Atticusa pytającym spojrzeniem, na co ten
wzruszył ramionami. No nie!
– Miło cię
widzieć, Zoey. – Uśmiechnęła się Juliette. Dust wcześniej
widywała ją jedynie na korytarzu, chyba nigdy nie zamieniła z nią
słowa.
Odwzajemniła gest
i przywitała się jeszcze z Liamem.
– W czym wam
przerwałam? – zapytała, zerkając po ich twarzach. Chloe wciąż
była lekko naburmuszona, co zdradzały jej ściągnięte brwi.
– Juliette
opowiadała o innych rasach, jakie spotkała w swoim życiu –
poinformował ją Liam, którego wzrok stawał się rozmarzony za
każdym razem, jak zerkał na śliczną jasnowłosą dziewczynę.
– Tak –
przytaknęła z uśmiechem Juliette. Zoey wywnioskowała, że
dziewczyna przyznała się właśnie do bycia nadnaturalną. –
Słyszeliście o czymś takim jak Cogitara?
Zgromadzeni
pokręcili głową. Chloe nieco się rozchmurzyła, temat ewidentnie
ją zaciekawił. Juliette, promienna z powodu uwagi, kontynuowała.
– To niemal
zwyczajni ludzie, z tym że potrafią przesuwać przedmioty siłą
woli. Ich nazwa wzięła się od łacińskiego cogito, czyli
myśleć, wyobrażać sobie.
– Telekineza –
mruknął Atticus i zagwizdał. Juliette pokiwała głową z
entuzjazmem.
– Mogą być
bardzo potężne, tylko muszą ćwiczyć. Nie to, co
zmiennokształtni...
Szkołę wypełnił
donośny dźwięk dzwonka. Przyjaciele popatrzyli się na siebie i
każde ruszyło na swoje lekcje.
***
W czasie przerwy
wszyscy rzucili się do szafek, byleby tylko zdążyć zajrzeć do
podręczników. Wtem Scott poczuł coś dziwnego. Nie umiał
dokładnie określić tego zapachu, ale był niepokojący. Rozejrzał
się chcąc zidentyfikować smród przypominający trochę zgniliznę.
Jedyne, co dostrzegł to pochylającego się Atticusa. Trzymał się
za głowę, a twarz przyodział mu grymas.
– Atty, co jest?
– spytała zaniepokojona Chloe.
Chłopak pokręcił
głową.
– Coś się
zbliża... Coś niedobrego.
Drzwi szkoły się
otworzyły. Zarówno Scott, jak i Atticus wpatrywali się w nie z
wyczekiwaniem.
Do budynku weszła para. Wyglądali jak
rodzeństwo – ciemna karnacja, kręcone, niemal czarne włosy, duże
ciemne oczy. Dziewczyna szła pierwsza, dumnie, sprężyście z
lekkim uśmiechem. Chłopak nieco w tle, jakby obstawiając tyły.
Scott i Atticus
popatrzeli po sobie.
– Kto to jest? –
odezwała się Chloe. Chłopcy wzruszyli ramionami, myśląc, że
dziewczynie chodzi o dziwne rodzeństwo, ale ona wskazywała na
niską, o błękitnych włosach i urodzie japonki dziewczynę. Scott
zerknął i zamarł. Wyglądała niemal jak Kira, tylko miała te
niebieskie włosy. Mrugnęła do niego, gdy gapił się na nią z
otwartymi ustami.
– Yumiko –
rzuciła, mijając ich.
***
Salę
gimnastyczną wypełniał gwar. Setki podekscytowanych głosów, nie
tylko z okolicy. Pośrodku, na drewnianym parkiecie stał długi stół
komisji, a przed nim w czterech rzędach ławki dla każdego
uczestnika konkursu. Evelyn Strikes stała pod ścianą i nerwowo
ściskała palce. Jej długie brązowe włosy upięła w wysokiego
kucyka, by nie przeszkadzały w pisaniu, a jej wielkie zielone oczy
lustrowały zgromadzonych, szukając ewentualnych przeciwników.
Uczyła się do tego konkursu od pół roku, jest jej największą
szansą, gdyby wygrała, miałaby możliwość studiów na
najlepszych uczelniach w kraju.
Uspokój
się. Wdech, wydech. Przymknęła oczy, a otworzyła dopiero, gdy jej
serce biło znacznie wolniej. I właśnie wtedy jej tęczówki
spoczęły na widoku osoby, której zdecydowanie nie powinno tu być.
Uczestnicy
konkursu dzielą się na dwie grupy. Pierwsza to wiecznie spięci,
czyli ci, którzy uczą się do ostatniej chwili. Druga to spokojni,
z reguły zbytnio przeceniający swoje zdolności. Jednak wzrok
Evelyn spoczął na osobie, która wkroczyła do sali szeroko
uśmiechnięta, rozluźniona i nieprzejmująca się niczym.
Dziewczynę przeszedł dreszcz. Ten szkolny żartowniś potrafił być
bardzo inteligenty, czym stanowił dla niej zagrożenie.
– Witaj,
Atticus. – Uśmiechnęła się szeroko, gdy stanął obok i oślepił
ją uśmiechem. Jego soczyście zielone oczy wydawały się
nierealne. – Życzę ci powodzenia. – Wyciągnęła w jego
kierunku dłoń.
– Tobie
też, Evelyn. – Uścisnął ją mocno, po czym ruszył na swoje
miejsce. Dziewczyna postąpiła podobnie, a konkurs zaczął się
zaledwie parę minut potem.
***
Scott
uznał, że nie wysiedzi w szkole i już po trzeciej lekcji po prostu
zerwał się. Zawędrował do nory Dereka, gdzie spotkał Iris.
Dziewczyna zmierzyła go uważnym spojrzeniem, po czym wycofała się
do innego pokoju, jednocześnie wołając Hale'a. Ten, wchodząc do
pokoju, zerknął na McCalla z zaciętą miną.
– Mamy
problem – oznajmił.
– Ażeby
jeden – mruknął Scott.
– W
mieście jest upiór. – Derek nie owijał w bawełnę. –
Zainteresowała się Liamem. Niepokoi mnie to.
– Liam
jest w niebezpieczeństwie?
Hale
pokiwał głową.
– Podsłuchałem
rozmowę Malii z Peterem. Widziała jak ta blondynka, Juliette,
zaatakowała Michaela. Chciała wyssać jego energię, bo tak właśnie
się żywi. Lecz nie atakuje silniejszych, więc ty i parę osób
jesteście bezpieczni.
– Wyssać
energię? – powtórzył Scott, na co starszy wilkołak pokiwał
głową. – Niedobrze...
***
Evelyn
słyszała własne bicie serca, gdy czytała pytanie sto piętnaste.
Głowa już ją bolała, ale była w drugiej połowie testu, nie
mogła się poddać. I właśnie wtedy zdarzyło się coś niezwykle
dziwacznego. Przez duże okna hali sportowej do środka wpadło pięć
ogromnych wilków. Wszystkie miały futro w odcieniach brązu.
Warczały, przewracały ławki, gryzły. Ludzie rzucili się do
ucieczki, tylko Evelyn siedziała i patrzyła na nie. Nie mogła
uwierzyć w tę idiotyczną sytuację.
Jeden
wilk obrzucił ja spojrzeniem, wyszczerzył długie żółte kły, po
czym rzucił się do ataku. Dziewczyna zdążyła zamknąć oczy i
przygotować się na ból, który nie nadszedł. Po chwili otworzyła
jedno oko i była święcie przekonana, że wciąż śpi. Atakujący
wilk, podobnie jak połowa przedmiotów w sali, lewitował. Unosił
się bezwładnie w powietrzu.
Evelyn
wypuściła z siebie głośno powietrze. Dobrze, teraz tylko to
utrzymaj. Może to dziwne, ale działa.
– Evelyn?
– Usłyszała z prawej głos Atticusa. Chyba jako jedyny jeszcze
się tu znajdował. Zerknęła na niego, co uwolniło zawieszone w
powietrzu wilki. Rzuciła się do chłopaka biegiem i złapała go za
ramię, by biegli razem.
– Nieważne,
uciekaj! – wrzasnęła mu do ucha, lecz nie było to konieczne.
Wilki zniknęły tak samo szybko, jak wparowały do szkoły.
– Nic
nie rozumiem – mruknął Atticus między wdechami, usiłując się
uspokoić. Evelyn zmierzyła go zdezorientowanym spojrzeniem.
– Co
ty nie powiesz.
***
Na
następnej przerwie Atty zaciągnął Evelyn do swoich przyjaciół i
przedstawił ją.
– Moi
ukochani, oto Evelyn, telekinetyczka.
Chloe
pomachała jej ze smętnym uśmiechem, a Zoey jedynie obrzuciła
spojrzeniem. Stała z nimi jedynie Lydia. Isaaca nie było od rana, a
Scott uciekł. Liam był z Juliette. A Stiles... nie wiadomo.
– Dobra.
– Atticus wzruszył ramionami. – Nie rozumiem tylko, dlaczego
wilkołaki Nyx po prostu wpadły, postraszyły nas i poszły sobie.
Co to ma być?!
– Ktoś
był w moim pokoju – odezwała się Zoey. – W nocy. Dusił mnie,
a potem widziałam wampirze oczy i ślady pazurów. Nie pytałam
jeszcze Keiry o takie stworzenie, ale aż się boję.
– A
ja ukradłam Bestiariusz Chase'a. Choć tyle dobrego, że wiemy kim
jest Parrish – dodała Lydia z uśmiechem. – Mamy feniksa.
Evelyn
wodziła spojrzeniem od jednego do drugiego, będąc jednocześnie
coraz bardziej zdezorientowana, jak i szczęśliwa. Nie jest jedynym
dziwolągiem!
– I
jeszcze mamy mroczne bliźnięta... Świetnie – mruknął Atticus,
na co Chloe obrzuciła go czułym spojrzeniem.
Wtem
podbiegł do nich Stiles.
– Mogę
wam ukraść Zoey? – spytał.
Atticus
machnął ręką, ale cień uśmiechu przyozdobił jego twarz.
– Porywaj
ją zawsze i wszędzie.
Dust
spłonęła rumieńcem na ten komentarz, po czym odeszła parę
kroków, co właściwie i tak nie miało znaczenia. Nie przy jej
nadnaturalnych znajomych.
– Wiem,
że to nie najlepszy czas i miejsce, ale... – Stiles nie patrzył
na nią, a na swoje buty. Był ewidentnie speszony, co zaniepokoiło
Zoey. – Zerwałem z Malią. Zrozumiałem, że od zawsze byłem w
tobie zakochany, Zoey. Odkąd przemykałaś w klubach dla fanów
sci–fi, odkąd uśmiechałaś się, gdy przechodziłem, nawet
pamiętam jak wyglądałaś na balu, gdy zaatakowano Lydię. –
Teraz patrzył prosto w jej srebrne oczy. Widziała w nich to, co
zawsze pragnęła zobaczyć. – I chyba dopiero ta noc w dole
uświadomiła mi to...
Zoey
nie dała mu skończyć. Niesiona dziwną pewnością siebie, uniosła
się na palcach i pocałowała go. Może i było to w środku szkoły,
w samym sercu najbardziej pokręconej przygody ich życia, ale nie
czuli w tym momencie niczego innego, prócz siebie.
– Chyba
rzygnę – mruknął Atticus.
– Potrzebujemy
nowego planu. Albo lepiej, kilku – oznajmiła Chloe, gdy ich nowa
zakochana para przestała wymieniać się zarazkami.
– Proponuję
rozdzielić Gavina i Chase'a – wtrąciła się Lydia. – Ten
chłopak nic nie zrobił, a im mniej łowców, tym lepiej. Chloe,
pomożesz mi?
– Zajmijcie
się też nową mocą Evelyn – podsunął Atticus. – Dziewczyna
może potrzebować mentorek.
– Nie
taką nową – mruknęła pod nosem sama zainteresowana, ale nikt
nie zwrócił na to większej uwagi.
– Ja
spróbuję się dowiedzieć, kto mnie zaatakował – powiedziała
Zoey, chyba bardziej do siebie, niż do wszystkich.
– Ktoś
cię zaatakował? – Stiles zerknął na nią zdezorientowany. Ta
machnęła ręką.
– Czyli
mamy już jakiś plan – zatwierdził zebranie Atty, po czym wszyscy
wrócili na swoje lekcje.
***
Derek
stał przed małym drewnianym domkiem naprężając mięśnie. Już
kiedyś zabił niewinną osobę, ale tym razem zrobi to celowo. I to
winnej osobie. Nie zapukawszy wszedł do środka. Zdezorientowany
Logan zerwał się z kanapy i sięgnął do krótkiego noża przy
bucie, lecz wilkołak był szybszy. Doskoczył do łowcy i rozorał
mu pazurami klatkę piersiową, po czym rzucił o ścianę. Potem
poprawił, widząc, że chłopak jeszcze dycha, a gdy już się nie
ruszał, Hale opuścił jego lokum, jak gdyby nic się nie stało.
Jak psychopata.
Ale
nie był psychopatą. Zrobił to dla Iris. By nie musiała się bać.
***
Nim
w środku nocy Stiles poczuł spaleniznę, było już za późno.
– Już
jestem! – wysapała Zoey, stając obok Scotta. Z przerażeniem
patrzyła na dom. Dom stojący w ogniu. Chloe i Atty mieli identyczne
spojrzenie. Panowała beznadzieja.
Pomarańczowe
jęzory pochłaniały wszystko, co stanęło na ich drodze. Szybko
przeistaczały każdą cząstkę domu Stilinskich w popiół i dym.
Wszyscy zgromadzeni kaszleli i z przerażeniem patrzyli, jak ognień
pochłania dom ich przyjaciela, prawdopodobnie wraz z nim. Szeryf
trzymał się trochę z dala i krzyczał. Tak przeraźliwie, jak on,
nie potrafiła krzyczeć żadna banshee. Zawodził wręcz, co jakiś
czas usiłując wbiec do domu. Wtedy powstrzymywał go Scott. Nikt
nie miał już nadziei, że Stiles żyje. Lydia płakała.
– Musimy
coś zrobić, Zoey – szepnęła Chloe do ucha przyjaciółki.
– Co?
Parrish jest za daleko, zresztą spójrz na szeryfa. Jest cały
poparzony, a był tylko na parterze...
– Zoey.
– Przyjaciółka dała jej w twarz. – Idź tam! – syknęła, a
w jej oczach widniała czysta złość.
Zoey
nie chciała. Nie chciała przyznać, że jej osoba może zrobić coś
dobrego. Ale z drugiej strony tam był Stiles...
Nadszedł
czas, by odrzucić wszelki strach, nienawiść do własnego ciała.
Nadeszła chwila, by przekleństwo obrócić w dar.
Rzuciła
się w stronę domu. Z zadziwiającą siłą odepchnęła Scotta i
wpadła do środka.
Czuła
jak jęzory ognia liżą całe jej ciało, ale nie ból czy palenie.
Po prostu ciepłe łaskotanie. Po szczątkach schodów wspięła się
na piętro, przy okazji odczuwając jak całe jej ubranie znika i
zmienia się w dym. Nie przejęła się tym zbytnio. Teraz liczył
się tylko Stiles.
Gdy
dotarła przed drzwi jego pokoju, zauważyła, że są zamknięte.
Kopnęła w nie z całej siły i weszła do środka. Wszystko było
prawie nienaruszone. Ale Stilesa brak. Podeszła do szafy i otworzyła
ją.
W
środku znajdował się skulony chłopak. Dziewczyna z zadziwiającą
lekkością podniosła go i zaczęła nieść na rękach. Zanim
wkroczyła na korytarz pozwoliła swojej wewnętrznej wersji uwolnić
się choć na chwilę i otuliła się ogromnymi, błoniastymi
skrzydłami, chroniąc Stilesa przed ogniem. Czuła się nieco
skrępowana, ale radość z wolności i myśli o całym i zdrowym
chłopaku pokonała wszelkie wątpliwości.
Scott
myślał, że więcej nie zobaczy przyjaciela, a tu w drzwiach
pojawiła się dziwna sylwetka, która potem okazała się być Zoey
niosącą Stilesa. Dziewczyna była naga, cała w sadzy, natomiast
Stilesowi nic się nie stało. McCall nie mógł przestać gapić się
na Dust. Ta zostawiła Stilesa na trawie i minęła Scotta bez słowa.
Nim
zdążył cokolwiek powiedzieć Zoey została okryta kurtką Atticusa
i wraz z przyjaciółmi błyskawicznie zniknęła w lesie. Chłopak
mógłby za nimi pobiec, ale teraz liczył się Stiles.
______________________________________________
Hej!
Wybaczcie
za tak długą nieobecność :(. Mam dziwne wrażenie, że pogubiłam
się w akcji. Piszę coś i nawet nie wiem, skąd dana postać o tym
wie... Czas ich pozabijać chyba XD.
Ach,
nim zapomnę. Następny rozdział będzie pisany przez moją
koleżankę w ramach wymiany rozdziałów. Ja jej piszę 26, ona mi
16.
Do
zobaczenia!
A
jeśli znaleźliście błąd lub postać wie nie wiadomo skąd,
powiedzcie, błagam.
Pozdrawiam
:)
Nominowałam Ciebie i Twój blog do Liebster Blog Award :)
OdpowiedzUsuńhttp://if-you-die.blogspot.com/2015/07/liebster-blog-award.html